wtorek, 1 marca 2011

Sobota

Fajnie jest pracować w “Clubie” (dalej zwanym “C”). Fajnie, kiedy w założeniach do “C” ma przychodzić “Elita” (dalej zwana “E”) niewielkiego miasta, jakim jest Olsztyn. Fajnie, kiedy “C” jest urządzony i wyposażony za potężne pieniądze. Fajnie, kiedy obsługa pracująca w “C”, spędza w pracy czasami po 21 godz w trakcie jednej zmiany. Fajnie, kiedy w większości są to ludzie, ktorzy nie pracują w gastronomii przypadkiem.
No i zaczyna się wieczór. Początek nieśmiały. “Piwo poproszę. Tylko Carslberg? Tylko mała butelka? A Żywiec?”. Zaczyna się rozkręcać. “Dlaczego nie macie Finlandii? Dlaczego nie ma kawy na górze? Chcę zamówić frytki tutaj.” Chwilę później. ”Stolik dla mnie i dla moich kolegów. Jak to wszystkie zajętę? A tamten? Jaka rezerwacja? Daj wódkę. Jakie proszę?”
Ok 24 bar przeżywa totalne oblężenie. “Halo,halo,haaaloooooo! Bylem nastepny. Jak to dziewczyna ma pierwszeństwo! Czekam już długo! Co masz na mysli, że im głośniej krzyczę, tym dłużej czekam?”. No i na całego. “Ziooooooooooooomek, szota daj!”, “Ej, ty!”, “Jak to nie macie Żywca? Pojebało Was?”, “Ty kurwa jebany cwelu, obsłużysz nas czy nie? Jak to nie? Przecież cię nie wyzywałem”, “Mogę rozpić swoją łychę? Masz tu 20 zł i daj szklanki. Co znaczy nie?”.
Około trzeciej w nocy. “Dziiiiiiiśśśśś sąąąąą moooooje urodzinyyyyyyyyyyyyyy”. “Ziomek, nie badź kurwa taki drętwy. Daj nam jeszcze wódzię. Dlaczego nie? Nie jestem pajany. Chuj.” “Kurwa, idioto jeden. Skoro mówię jakiego chce Jacka, to mowię, że czarnego! Jak to jakie jeszcze są? Pojebany jesteś? Jest czerwony, czarny, słoty i zieloooony.” “Jak to nie moge uderzać w bar? A kto mi zabroni?”
Ok 5 rano, światła zapalone, muzyka wyciszona. Grupa niedobitków na parkiecie kołysze się w rytm śpiewu jednego z nich. “Kkkkkurwa, co tak wcześśśśśnie zamykacie? Gdzie tu na dziwki jeszcze moggggę pójżdź?”
6 rano, zaczynamy sprzątać. W toaletach armagedon. W męskiej widok, jakby pijany Łazarz powstały z grobu robił piruety z fujara na wierzchu nie przerywając oddawania moczu. W zlewie puszka “Specjala” (pewnie jakiś tajemniczy napój bogów). Damska pełna krwii. Oby nie menstruacyjnej. No i kiepy wszędzie. Na podłodze, na stolikach, na zlewie, pod zlewem, pod stolikami, w szklankach.
9:30 rano. Ogarnięte, rozliczone, do domu.